poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Krokusy w słońcu

Niedawno znów miałam przyjemność pojawić się w Kościelisku koło Zakopanego. Rankiem mym oczom ukazał się dywan krokusów rosnących na polu przed domem. W porannym słońcu zaczęły się nieśmiało otwierać ukazując swe piękno.
Nie czekając na nic wybiegłam przed dom z aparatem.
Uwaga: na końcu bonus :)

Sigma 80-400 mm, 1/125s, f/5.6, ISO 100
Mając do dyspozycji dwa obiektywy i mnóstwo czasu można pokombinować. Powyższe zdjęcie zrobione było Sigmą 80-400. Dzięki odchylanemu wyświetlaczowi w aparacie obyło się bez kładzenia na polu i na... no cóż, tak dorodne krokusy rosną na dobrym swojskim nawozie :) Więc nawet bez takiego komfortu jaki zapewnił Canon nie zdecydowałabym się na polegiwanie wśród kwiatów :) Nie widząc co się robi, zdjęcia byłyby nieudane, może w końcu po wielu próbach wyszłoby coś sensownego. Podgląd LV używam tylko jako podgląd, a nie sposób robienia zdjęć. Po ustawieniu odpowiedniego kadru, wracam do wizjera. Trzymanie sporych rozmiarów obiektywu na wysokości kwiatków było trochę trudnym zadaniem, ale jak widać, zdjęcie wyszło przyzwoicie :) Każdy pewnie spyta "a gdzie babo masz statyw?!" Otóż moja odpowiedź brzmi - jeszcze w sklepie. Ale już niedługo i statyw dołączy do moich "dzieci" :) Poszukuję stabilnego solidnego trójnoga do utrzymania prawie 2,5 kg sprzętu. Jest to dość spory wydatek, dlatego jeszcze czekam.

Canon 15-85 mm, 1/250s, f/8, ISO 100
Każde kolejne zdjęcie wykonywane było już mniejszym obiektywem Canon 15-85 z nakręconym filtrem połówkowym szarym, który nadał zdjęciom swoisty urok i półmrok.

Canon 15-85 mm, 1/200s, f/7.1, ISO 100
Canon 15-85 mm, 1/200s, f/7.1, ISO 100
A teraz czas na obiecany bonus czyli inne kwiatki, inny weekend i inny region Polski. Jeżeli ktoś wie co to za kwiatki to byłabym wdzięczna za podpowiedź :) Dodam tylko, że to malutkie pączki na drzewie, które rośnie troszkę dalej od Zakopanego, bo w Warszawie w parku niedaleko sejmu :)

Canon 15-85 mm, 1/100s, f/5.6, ISO 100
Małe kuleczki wdzięcznie prezentowały się na słonecznym tle

Canon 15-85 mm, 1/100s, f/5.6, ISO 100





wtorek, 16 kwietnia 2013

Nowe wyzwania

Przede mną wiele wyzwań, które wiążą się z odpowiednimi warunkami, w których powstaną fotografie o zamierzonej tematyce.
Zacznę wyliczankę:
1. Ruch gwiazd - długi czas naświetlania, a efektem są świetlne okręgi na ciemnym niebie.
2. Poranne mgły na tle Tatr - główną barierą jest godzina 5 rano... :)
3. Widmo Brockenu - bardzo rzadkie zjawisko optyczne w górach, gdzie słońce oświetla plecy fotografującego, a jego cień pojawia się na chmurach poniżej, dodatkowym efektem jest tęczowa aureola.
4. Efekt rozmytej wody - muszę tylko wybrać się do tatrzańskich dolin.

Wynikami będę się dzielić, jeżeli tylko uda mi się je osiągnąć, zapraszam :)

Krople z dawnych lat

Gdy tak przeglądałam z ciekawości zdjęcia na dysku, które kilka lat temu robiłam aparatem kompaktowym, natrafiłam na bardzo ciekawe okazy. Ów aparat firmy Olympus, model mju 1010, mówiąc szczerze robił świetne zdjęcia makro. To muszę przyznać, a efekty niekiedy były bardzo zaskakujące, oczywiście pozytywnie.


Niepozorny listek na parapecie... Gdyby nie malutkie okienko odbijające się w wypukłej kropli, można by powiedzieć, że to poranna rosa na łące.


Malutkie szkło powiększające, które przybliża nam strukturę powierzchni liścia. Niby nic, takie maleństwo, a jakże niesamowite w swojej prostocie...
Zawsze staram się dostrzegać w fotografiach jakieś piękno, szczególnie w tych makro. Każdy element może opowiedzieć pewną historię. Jak łatwo zauważyć, historia tej kropli nie jest zbyt skomplikowana - wynik podlewania kwiatków. Nie jestem poetką ani humanistką, ale czasem inżynierski świat wzorów, w którym żyję na co dzień ulega pewnej wrażliwości. Jednak żeby wydobyć z kadru piękno, trzeba do niego nie tylko włożyć serce, ale i... rozum? Serce i rozum - znana nam i zgrana para :) Zrozumieć trzeba aparat, obiektyw i światło, które nas otacza. Jak widać na powyższych zdjęciach, nawet kompakt jest w stanie zrobić dobre zdjęcie z zachowaną głębią ostrości. Niestety nie wiem jakie są parametry techniczne zdjęć. Przypuszczam, że to jedyny post dotyczący mojego kompaktu, który niestety już nie działa. Stety, niestety... Gdyby działał do dziś, nie wiem czy pomyślałabym o lustrzance. Zostawmy przeszłość za sobą, wiosna się robi, plener wzywa :)

piątek, 5 kwietnia 2013

Świat w kropli zamknięty

Gdy tak zaczęłam pogłębiać swoją wiedzę, wzięłam się za robienie zdjęć o tematyce, która zawsze była dla mnie zagadką. A mianowicie jak w nanosekundzie uchwycić zwisającą kroplę wody, która już nie wytrzymuje pod własnym ciężarem. Początki zawsze są bolesne. Mało światła przy bardzo krótkim czasie naświetlania i wychodziła "czarna d**pa" jak ja to nazywam. A jak już się wysiliłam i się udało to ISO szumiało, aż smutno patrzeć. W końcu udało się po wielu próbach i seryjnym zamęczaniu lampy.

Canon 18-55 mm, 1/200s, f/5.6
                                                             
Jedna z bardziej udanych kropelek. Malutka chwila zatrzymana w kadrze...
Samo wykonanie wyglądało dość komicznie. Kucnęłam przed wanną i puściłam wodę z kranu po czym zakręciłam kurek, a dzięki perfekcyjnemu wykonaniu baterii w postaci nieszczelności, przez pewien okres dość obficie kapało. O ciemne tło nie musiałam się martwić - ciemne kafelki wystarczyły.

Canon 18-55 mm, 1/200s, f/5.6
                                                                  
Będą lepsze... Póki co nie jestem zbyt usatysfakcjonowana wynikiem, ale przy odrobinie czasu zrobię zdjęcie mikroskopijnej kryształowej kuli :)

Ciekawe początki...

Każdy chyba zaczynał swoją przygodę z fotografią od najprostszych aparacików. Tak samo również było w moim przypadku. "Przygodą" tego jednak nie można nazwać, mając 8 lat nie bardzo zwraca się uwagę na ekspozycję :)
No właśnie... Pierwszy aparat dostałam na Pierwszą Komunię Świętą. Na niewyraźnym filmie, kręconym starą kamerą odczytałam nazwę firmy: "Premier", a pamiętając jak wygląda odnalazłam jego model: PC-660D (o ironio, mój obecny aparat to Canon 600D :) )
Tym starym aparacikiem na kliszę, film, czy jak kto tam nazywa, zrobiłam pełno niesamowitych zdjęć. Niesamowitych, bo starych, uwieczniających chwile z dzieciństwa, które pamiętam tylko dzięki nim. Potem pokazały się "cyfrówki". Ale to było coś. Jakiś ekranik, pełno przycisków... Ciekawa sprawa. Mając 13 lat dostałam taką właśnie cyfróweczkę o potężnej mocy 2 Mpx. Ale był szpan w szkole. Tak minęły lata, zdjęcia pozostały, jakościowo okropne, ale ile w nich wspomnień i emocji... :)
Obecnie mam wspomniany już Canon 600D. Poprzednio bawiłam się Olympusem E-510 i Canonem 450D. Ale to była zabawa - nie moje aparaty.
Po wyciągnięciu go z pudełka i nakręceniu "kita" 18-55, zrobiłam pierwsze zdjęcie - mojemu kotu. Chyba najbardziej fotogeniczny domownik, choć współpraca z nim wymaga cierpliwości :) Potem skupiłam się na fragmentach mieszkania, których wcześniej nie zauważałam. Makro w różnym oświetleniu, plener, góry, ptaszki i nagle potrzeba lepszych zbliżeń i światła... Potem decyzja o lepszych szkiełkach i przygoda z fotografią trwa... :)
                                                                       
Pod każdym zdjęciem będę dodawać jego parametry - myślę, że każdy chce wiedzieć z czym ma do czynienia :)